Co u Was słychać? U mnie bardzo dobrze. Wczoraj lekarze wypisali mnie do domku. Wyniki badań były na tyle dobre, że mogłam opuścić szpital. Zanim wyszłam do domu dowiedziałam się, że przerwa od tej chemii trwa 4 tygodnie. To naprawdę musiała być silna chemia. Jak normalna przerwa jest tylko 2 tygodnie. Teraz jestem w domku do spadku wyników, czyli do dołka. Jak znam życie, gdy spadną mi wyniki będę musiała się położyć na szpital. Miejmy nadzieję, że dołek nie będzie długi i będzie trwał z 1 tydzień. Chociaż kto wie? Może nie będę musiała się kłaść na szpital...
Teraz jest jesień. Wiadomo na dworze pogoda jest okropna. Pada deszcz, jest bardzo zimno itd.
Uwielbiam spędzać takie dni w domu z moją rodzinką przy palącym się kominku z ciepłą herbatką z dodatkiem cytryny. Niby ta jesień taka zła, ale ja pomimo tych moich wspomnień z przed roku co Wam napisałam w poprzednim poście. Staram się cieszyć.
Próbuję nie narzekać na wady tej pory roku. Teraz, gdy jestem chora próbuje dostrzec chociaż jakąś małą zaletę. Mogę z rodzicami pograć w różne gry, ugotować coś, spędzić mile czas z przyjaciółmi i rodziną.
Szczerze? Nie wierzę, że to powiem, ale brakuje mi nawet zwykłego przeziębienia. Wtedy jako zdrowa osoba siedziałam sobie w domku 3 dni pod kocykiem z ciepłą herbatką. Teraz jak wystąpi gorączka to muszę się zacząć pakować i jechać do szpitala... Smutne to jest. Naprawdę, że człowiek dopiero docenia coś jak straci.
Dzisiaj z rana musiałam jechać na konsultację kardiologiczną. Niestety był "mały" problem z wstawaniem, bo Kamilka bardzo lubi sobie pospać. No ale cóż.... Z sercem wszystko w porządku.
Nie ma nic w wynikach co by wzbudzało wątpliwości. Ehh... no i znów mnie nie chcą wysłać do Zabrza na konsultację. Dlaczego? Ja tak bardzo tęsknie za wszystkimi lekarzami, znajomymi i innymi wyjątkowymi ludźmi.
Chociaż jest zaleta, że dzisiaj wstałam wcześniej. Po konsultacji pojechałam odebrać niespodziankę. Był to autograf od mojej motywatorki Meryem Uzerli!
Jej! Byłam bardzo szczęśliwa! Teraz też próbuję nawiązać z nią kontakt. Kto wie, może kiedyś ją spotkam? :-) ♥
Dzisiaj nie tylko ja miałam styczność z "medycyną". Jak widzicie Figusia- mój pies była u weterynarza na szczepieniu przeciw wściekliźnie i innym chorobom zakaźnym. Była zestresowana, ale bardzo dzielna jak jej pańcia Kamila. :-D
3 komentarze:
Nasza Szanti też boi się szczepień i zawsze wyczuwa kiedy musi na nie iść. Musialabys ja wtedy widzieć - za nic nie chce się ruszyć z miejsca. Ja zawsze lubiłam jesień , najbardziej ta słoneczną ,złotą ale ta deszczowa też nie jest zła. Jeżeli jeszcze nie probowalas to zrób sobie czarną herbatkę z pomarańczą goździkami i miodem. Ja ją uwielbiam w zimne i deszczowe dni. Trzymaj się i odpoczywaj. Całusy od nas wszystkich 😃 od Szanti merdanie ogonem i całusy 😁
Jesteś wielka! Ucałuj figusie :)
Zazdrooo autograf od Hurrem! :*
Prześlij komentarz